Podróż przez Kanadę. Część pierwsza: Quebec.

Zaraz po przylocie do Kanady w lipcu 2017 roku postanowiłam, że na koniec swojego pobytu chcę zrobić objazdówkę po Kanadzie i zobaczyć najwięcej jak tylko się da. Przez 12 miesięcy trwania mojego IEC skupiłam się na pracy, zwiedzaniu Toronto i jego okolic oraz odkładaniu pieniędzy na „travel month”.

Na miesiąc przed końcem mojego work permit wysłałam aplikację do IRCC o przedłużenie mojego statusu w Kanadzie jako Visitor. Był to koszt rzędu 100CAD i dało mi to spokojne sumienie, że cały czas utrzymuję legalny status w trakcie moich podróży po wygaśnięciu work permit. Uważam, że ważne jest by pamiętać o takich formalnościach. Wiele osób myśli, że skoro nie potrzebujemy wiz do Kanady to możemy ot tak sobie zostać jako turyści. Niestety, tak to nie wygląda i warto poczytać sobie o tym więcej tutaj.

Przechodząc jednak do tematu. Pierwsza część moich podróży skupiła się na wschodnim wybrzeżu Kanady i obejmowała kolejno:

  • Montreal, Quebec
  • Quebec City, Quebec
  • Charlottetown, Wyspa Księcia Edwarda
  • Halifax, Nowa Szkocja
  • St. John, Nowy Brunszwik

Podróżowałam w pojedynkę, przemieszczałam się autobusami i spałam w hostelach.

Dzisiaj, na pierwszy ogień idzie Montreal oraz Quebec City, czyli dwa pierwsze miasta, które odwiedziłam.

Prowincja Quebec to najstarsza część dzisiejszej Kanady i jedyna prowincja, w której językiem urzędowym jest tylko język francuski. Nie wszyscy mieszkańcy posługują się płynnie językiem angielskim i to można zdecydowanie wyczuć przechadzając się ulicami, zwłaszcza tymi w Quebec City.

Prowincja ta jest bardzo charakterystyczna i mówiąc szczerze niezbyt lubiana przez resztę Kanady. Dlaczego? Otóż nie jest to tajemnicą, że mieszkańcy są bardzo mocno związani są ze swoimi francuskimi korzeniami i od lat w mniejszym lub większym stopniu walczą o autonomię. Krótko mówiąc chcą być odrębnym państwem w państwie.

Montreal

Podróż autobusem z Toronto do Montrealu trwała około 6 godzin. Przejazd Megabusem na tej trasie to koszt około 50CAD w jedną stronę.

Zatrzymałam się w Hotel Star Montreal, który znajduje się tuż przy Gay Village, mniej niż 3 kilometry od Starego Miasta oraz całkiem blisko Rzeki Świętego Wawrzyńca. Niestety, hotel ten jest jednym z tych nielicznych, których nie poleciłabym nikomu. Już Wam mówię dlaczego. Otóż pomimo zapewniania na booking.com, że w hotelu panuje zakaz palenia, miałam wrażenie, że zatrzymałam się w palarni. Zamki w drzwiach były bardzo wątłej jakości, a nocne odgłosy na korytarzach sprawiały, że nie czułam się zbyt bezpiecznie. Nie jestem osobą wymagającą i nie oczekuję luksusów tam gdzie się zatrzymuje. W USA w trakcie moich podróży zatrzymywałam się często w bardzo podejrzanych i wątłej jakości motelach/hostelach. Jednak bazując na moich doświadczeniach Hotel Star Montreal zaliczam do najgorszej dziesiątki.

Swoje pierwsze kroki po przyjeździe skierowałam na Stare Miasto. Bazylika Notre-Dame to coś co chciałam koniecznie zobaczyć. Jest to najstarszy neogotycki kościół w Kanadzie. Niestety, nie udało mi się zobaczyć Bazyliki od środka, ponieważ gdy dotarłam na miejsce była ona już zamknięta dla zwiedzających. Warto wiedzieć, że wstęp jest płatny (10CAD) i dochód przeznaczony jest na konserwację budynku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Tuż obok Bazyliki znajduje się Place d’Armes, czyli plac na środku, którego znajduje się pomnik na cześć Paula de Chomedeya, założyciela Montrealu. Z placu rozpościera się widok na Bazylikę Notre-Dame w całej okazałości.

Niedaleko Bazyliki oraz placu d’Armes znajduje się Ratusz. Budynek zrobił na mnie spore wrażenie. Wybudowany w latach 1872-1878 był pierwszym ratuszem w Kanadzie wzniesionym na potrzeby administracyjne. Po pożarze w 1922 roku został przebudowany. Budynek został również wpisany na listę National Historic Sites of Canada!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Bonsecours Market to miejsce gdzie wypiłam przepyszną kawę!

Uważany za jeden z najpiękniejszych budynków w Kanadzie (osobiście nie wybiegałabym aż tak daleko z takim określeniem) znajduje się nieopodal Starego Portu. Wzniesiony w 1847 roku budynek pełnił formę targu, hali koncertowej, a także był siedzibą Parlamentu Kanadyjskiego. Obecnie znajdują się w nim małe sklepiki z pamiątkami, sklepy z pracami lokalnych artystów oraz restauracje. No i ta klimatyczna kawiarnia z pyszną kawą – Le Cafe des Arts!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Podróżując bardzo lubię odwiedzać parki, zwłaszcza te w dużych miastach. Park Jean-Drapeau, który położony jest na wyspach: Świętej Heleny oraz Notre Dame skusił mnie swoją rozpiętością na mapie oraz faktem, że znajduje się na wyspie. Ja jako fanka Toronto Island musiałam to sprawdzić. Nie zawiodłam się! W parku znajduje się wiele atrakcji między innymi: Biosphere, fort Św. Heleny, plaża oraz świetny widok na panoramę Montrealu.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

La Ronde to obsługiwany przez Six Flags największy park rozrywki w prowinicji Quebec. Znajduje się on tuż obok parku Jean-Drapeau na Wyspie Świętej Heleny, a jednodniowy bilet wstępu to koszt 70CAD. Niestety, ja osobiście się nie wybrałam, ale słyszałam same dobre opinie na temat tego miejsca.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Nie możecie być w Quebecu i nie spróbować słynnego kanadyjskiego poutine, które wywodzi się właśnie z tej części Kanady. Czym jest poutine? Klasyczna wersja to frytki posypane kawałkami sera oraz polane sosem tzw. gravy. Poutine możecie jeść w wielu wersjach. Ja miałam szczęście i akurat trafiłam na Poutine Festiwal w Montrealu! Jak to na festiwal przystało było bardzo wiele różnych wersji do spróbowania. Ja skusiłam się na Nachos Poutine.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Oczywiście festiwal nie trwa cały rok, dlatego jeśli będziecie w Montrealu koniecznie udajcie się do zdecydowanie najlepszego miejsca serwującego poutine w mieście – La Banquise. Otwarte całą dobę serwuje wyśmienite poutine! Zresztą sami zobaczcie poniżej!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Więcej Montrealu w zdjęciach:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Quebec City, czyli najstarsze miasto w Kanadzie!

Z Montrealu do Quebec City dostałam się stosunkowo szybko, bo w zaledwie 3 godziny. Gdy tylko wysiadłam z autobusu, zakochałam się w tym miejscu od razu. Miasto wyglądało tak bardzo europejsko, a ja po całym roku na obczyźnie tęskniłam za europejskim klimatem.

Zatrzymałam się w hostelu Auberge Internationale de Quebec. Znajduje się on w samym środku Starego Miasta, spacerkiem od większości zabytków i atrakcji. Hostel był bardzo czysty i schludny. Cena zdecydowanie odpowiadała standardowi. Dla osób podróżujących w pojedynkę polecam w 100%.

Miasto położone jest na nieco górzystym terenie i pomiędzy dolną, a górną częścią miasta kursuje kolejka, która kosztuje 3.50CAD w jedną stronę.

Atrakcją numer jeden w Quebec City zdecydowanie jest zamek Chateau Frontenac wybudowany w 1893 roku. Obecnie mieści się w nim jeden z najbardziej luksusowych hoteli w Kanadzie. Podobno jest to również najczęściej fotografowany obiekt w Kanadzie! Wcale się nie dziwie, spójrzcie sami:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Kolejny przystanek to Budynek Parlamentu, który został wzniesiony w latach 1877 – 1886. Budynek Parlamentu jest dostępny dla zwiedzających za darmo i bez konieczności wcześniejszej rezerwacji.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Okazuje się, że Quebec City również ma swoją Bazylikę Notre-Dame. Znajduje się ona na Starym Mieście, niedaleko Chateau Frontenac.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Rue du Petit – Champlain to chyba moje ulubione miejsce w Quebec City. Urocza, bardzo europejska uliczka jest pełna uroczych kawiarenek, restauracji i sklepików. Warto się nią przejść w ciągu dnia, ale również nocą gdy miliony światełek dodają tej uliczce jeszcze więcej uroku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Tresor Street to kolejna uliczka, która zasługuje na uwagę. Pełna sklepików oraz straganów, przy których lokalni artyści sprzedają swoje dzieła.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Więcej Montrealu w zdjęciach:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Krótko podsumowując, Montreal nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia. Natomiast, w Quebec City mogłabym nawet zamieszkać, gdybym tylko znała język francuski. Jeśli macie okazję gorąco polecam zaplanować wizytę w tym „europejskim” mieście. Na mojej liście podróżniczej znajduje się Quebec City po raz drugi, ale tym razem chciałabym się udać tam zimą. Tak, jestem przygotowana na niesamowite mrozy i śnieg po kolana. Don’t you worry!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s