Podróż przez Kanadę. Część pierwsza: Quebec.

Zaraz po przylocie do Kanady w lipcu 2017 roku postanowiłam, że na koniec swojego pobytu chcę zrobić objazdówkę po Kanadzie i zobaczyć najwięcej jak tylko się da. Przez 12 miesięcy trwania mojego IEC skupiłam się na pracy, zwiedzaniu Toronto i jego okolic oraz odkładaniu pieniędzy na „travel month”.

Na miesiąc przed końcem mojego work permit wysłałam aplikację do IRCC o przedłużenie mojego statusu w Kanadzie jako Visitor. Był to koszt rzędu 100CAD i dało mi to spokojne sumienie, że cały czas utrzymuję legalny status w trakcie moich podróży po wygaśnięciu work permit. Uważam, że ważne jest by pamiętać o takich formalnościach. Wiele osób myśli, że skoro nie potrzebujemy wiz do Kanady to możemy ot tak sobie zostać jako turyści. Niestety, tak to nie wygląda i warto poczytać sobie o tym więcej tutaj.

Przechodząc jednak do tematu. Pierwsza część moich podróży skupiła się na wschodnim wybrzeżu Kanady i obejmowała kolejno:

  • Montreal, Quebec
  • Quebec City, Quebec
  • Charlottetown, Wyspa Księcia Edwarda
  • Halifax, Nowa Szkocja
  • St. John, Nowy Brunszwik

Podróżowałam w pojedynkę, przemieszczałam się autobusami i spałam w hostelach.

Dzisiaj, na pierwszy ogień idzie Montreal oraz Quebec City, czyli dwa pierwsze miasta, które odwiedziłam.

Prowincja Quebec to najstarsza część dzisiejszej Kanady i jedyna prowincja, w której językiem urzędowym jest tylko język francuski. Nie wszyscy mieszkańcy posługują się płynnie językiem angielskim i to można zdecydowanie wyczuć przechadzając się ulicami, zwłaszcza tymi w Quebec City.

Prowincja ta jest bardzo charakterystyczna i mówiąc szczerze niezbyt lubiana przez resztę Kanady. Dlaczego? Otóż nie jest to tajemnicą, że mieszkańcy są bardzo mocno związani są ze swoimi francuskimi korzeniami i od lat w mniejszym lub większym stopniu walczą o autonomię. Krótko mówiąc chcą być odrębnym państwem w państwie.

Montreal

Podróż autobusem z Toronto do Montrealu trwała około 6 godzin. Przejazd Megabusem na tej trasie to koszt około 50CAD w jedną stronę.

Zatrzymałam się w Hotel Star Montreal, który znajduje się tuż przy Gay Village, mniej niż 3 kilometry od Starego Miasta oraz całkiem blisko Rzeki Świętego Wawrzyńca. Niestety, hotel ten jest jednym z tych nielicznych, których nie poleciłabym nikomu. Już Wam mówię dlaczego. Otóż pomimo zapewniania na booking.com, że w hotelu panuje zakaz palenia, miałam wrażenie, że zatrzymałam się w palarni. Zamki w drzwiach były bardzo wątłej jakości, a nocne odgłosy na korytarzach sprawiały, że nie czułam się zbyt bezpiecznie. Nie jestem osobą wymagającą i nie oczekuję luksusów tam gdzie się zatrzymuje. W USA w trakcie moich podróży zatrzymywałam się często w bardzo podejrzanych i wątłej jakości motelach/hostelach. Jednak bazując na moich doświadczeniach Hotel Star Montreal zaliczam do najgorszej dziesiątki.

Swoje pierwsze kroki po przyjeździe skierowałam na Stare Miasto. Bazylika Notre-Dame to coś co chciałam koniecznie zobaczyć. Jest to najstarszy neogotycki kościół w Kanadzie. Niestety, nie udało mi się zobaczyć Bazyliki od środka, ponieważ gdy dotarłam na miejsce była ona już zamknięta dla zwiedzających. Warto wiedzieć, że wstęp jest płatny (10CAD) i dochód przeznaczony jest na konserwację budynku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Tuż obok Bazyliki znajduje się Place d’Armes, czyli plac na środku, którego znajduje się pomnik na cześć Paula de Chomedeya, założyciela Montrealu. Z placu rozpościera się widok na Bazylikę Notre-Dame w całej okazałości.

Niedaleko Bazyliki oraz placu d’Armes znajduje się Ratusz. Budynek zrobił na mnie spore wrażenie. Wybudowany w latach 1872-1878 był pierwszym ratuszem w Kanadzie wzniesionym na potrzeby administracyjne. Po pożarze w 1922 roku został przebudowany. Budynek został również wpisany na listę National Historic Sites of Canada!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Bonsecours Market to miejsce gdzie wypiłam przepyszną kawę!

Uważany za jeden z najpiękniejszych budynków w Kanadzie (osobiście nie wybiegałabym aż tak daleko z takim określeniem) znajduje się nieopodal Starego Portu. Wzniesiony w 1847 roku budynek pełnił formę targu, hali koncertowej, a także był siedzibą Parlamentu Kanadyjskiego. Obecnie znajdują się w nim małe sklepiki z pamiątkami, sklepy z pracami lokalnych artystów oraz restauracje. No i ta klimatyczna kawiarnia z pyszną kawą – Le Cafe des Arts!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Podróżując bardzo lubię odwiedzać parki, zwłaszcza te w dużych miastach. Park Jean-Drapeau, który położony jest na wyspach: Świętej Heleny oraz Notre Dame skusił mnie swoją rozpiętością na mapie oraz faktem, że znajduje się na wyspie. Ja jako fanka Toronto Island musiałam to sprawdzić. Nie zawiodłam się! W parku znajduje się wiele atrakcji między innymi: Biosphere, fort Św. Heleny, plaża oraz świetny widok na panoramę Montrealu.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

La Ronde to obsługiwany przez Six Flags największy park rozrywki w prowinicji Quebec. Znajduje się on tuż obok parku Jean-Drapeau na Wyspie Świętej Heleny, a jednodniowy bilet wstępu to koszt 70CAD. Niestety, ja osobiście się nie wybrałam, ale słyszałam same dobre opinie na temat tego miejsca.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Nie możecie być w Quebecu i nie spróbować słynnego kanadyjskiego poutine, które wywodzi się właśnie z tej części Kanady. Czym jest poutine? Klasyczna wersja to frytki posypane kawałkami sera oraz polane sosem tzw. gravy. Poutine możecie jeść w wielu wersjach. Ja miałam szczęście i akurat trafiłam na Poutine Festiwal w Montrealu! Jak to na festiwal przystało było bardzo wiele różnych wersji do spróbowania. Ja skusiłam się na Nachos Poutine.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Oczywiście festiwal nie trwa cały rok, dlatego jeśli będziecie w Montrealu koniecznie udajcie się do zdecydowanie najlepszego miejsca serwującego poutine w mieście – La Banquise. Otwarte całą dobę serwuje wyśmienite poutine! Zresztą sami zobaczcie poniżej!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Więcej Montrealu w zdjęciach:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Quebec City, czyli najstarsze miasto w Kanadzie!

Z Montrealu do Quebec City dostałam się stosunkowo szybko, bo w zaledwie 3 godziny. Gdy tylko wysiadłam z autobusu, zakochałam się w tym miejscu od razu. Miasto wyglądało tak bardzo europejsko, a ja po całym roku na obczyźnie tęskniłam za europejskim klimatem.

Zatrzymałam się w hostelu Auberge Internationale de Quebec. Znajduje się on w samym środku Starego Miasta, spacerkiem od większości zabytków i atrakcji. Hostel był bardzo czysty i schludny. Cena zdecydowanie odpowiadała standardowi. Dla osób podróżujących w pojedynkę polecam w 100%.

Miasto położone jest na nieco górzystym terenie i pomiędzy dolną, a górną częścią miasta kursuje kolejka, która kosztuje 3.50CAD w jedną stronę.

Atrakcją numer jeden w Quebec City zdecydowanie jest zamek Chateau Frontenac wybudowany w 1893 roku. Obecnie mieści się w nim jeden z najbardziej luksusowych hoteli w Kanadzie. Podobno jest to również najczęściej fotografowany obiekt w Kanadzie! Wcale się nie dziwie, spójrzcie sami:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Kolejny przystanek to Budynek Parlamentu, który został wzniesiony w latach 1877 – 1886. Budynek Parlamentu jest dostępny dla zwiedzających za darmo i bez konieczności wcześniejszej rezerwacji.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Okazuje się, że Quebec City również ma swoją Bazylikę Notre-Dame. Znajduje się ona na Starym Mieście, niedaleko Chateau Frontenac.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Rue du Petit – Champlain to chyba moje ulubione miejsce w Quebec City. Urocza, bardzo europejska uliczka jest pełna uroczych kawiarenek, restauracji i sklepików. Warto się nią przejść w ciągu dnia, ale również nocą gdy miliony światełek dodają tej uliczce jeszcze więcej uroku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Tresor Street to kolejna uliczka, która zasługuje na uwagę. Pełna sklepików oraz straganów, przy których lokalni artyści sprzedają swoje dzieła.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Więcej Montrealu w zdjęciach:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Krótko podsumowując, Montreal nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia. Natomiast, w Quebec City mogłabym nawet zamieszkać, gdybym tylko znała język francuski. Jeśli macie okazję gorąco polecam zaplanować wizytę w tym „europejskim” mieście. Na mojej liście podróżniczej znajduje się Quebec City po raz drugi, ale tym razem chciałabym się udać tam zimą. Tak, jestem przygotowana na niesamowite mrozy i śnieg po kolana. Don’t you worry!

CELPIP, czyli Canadian English Language Proficiency Index Program

Ten temat siedział mi w głowie już od jakiegoś czasu. Otóż doskonale pamiętam jak ciężko było mi znaleźć jakiekolwiek informacje dotyczące tego egzaminu, kiedy to zaczęłam się do niego przygotowywać w styczniu tego roku.

Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą, CELPIP jest to egzamin z języka angielskiego sprawdzający poziom jego znajomości. CELPIP (lub IELTS) będzie Wam potrzebny jeśli planujecie emigrację do Kanady. Wymagają go przy aplikowaniu o rezydenturę (przy Express Entry) czy obywatelstwo. Jeśli planujecie rozpocząć naukę w Kanadzie, również zostaniecie poproszeni o jego wynik. Chociaż, o ile dobrze kojarzę to szkoły i uniwersytety preferują IELTS.

IELTS a CELPIP. Czym się różnią?

Do celów imigracyjnych akceptowane są dwa egzaminy z języka angielskiego: CELPIP oraz IELTS (International English Language Testing System). Oba testy znacząco się od siebie różnią i zarówno CELPIP jak i IELTS mają swoich zwolenników i przeciwników.

  • Część mówiona w IELTS ma formę rozmowy 1:1 z egzaminatorem. Z kolei CELPIP jest całkowicie skomputeryzowany i część mówiona jest nagrywana. Następnie osoba, która sprawdza nasz egzamin odsłuchuje nagranie i je ocenia.
  • CELPIP zajmuje około 3 godzin i w trakcie jednego podejścia zdajecie wszystkie cztery komponenty egzaminu. Z kolei IELTS nie koniecznie. Najpierw zdajecie trzy komponenty (czytanie, słuchanie i pisanie) a ostatni, czwarty komponent zdawany jest innego dnia.
  • CELPIP bardziej skupia się na sprawdzeniu praktycznej znajomości języka. Jest skonstruowany tak, żeby sprawdzić czy dana osoba potrafi zrozumieć innych, wyrazić swoją opinię, przekazać informację czy opisać sytuacje z życia codziennego.
  • Oba egzaminy dopuszczają tzw. American English i British English, jednakże CELPIP jest skoncentrowany na Canadian English, a IELTS na British English.
  • Oba testy dzielą się na dwa różne rodzaje.

IELTS jest podzielony na: General dla osób, które chcą ekonomicznie emigrować do kraju anglojęzycznego oraz Academic, dla osób które chcą studiować.

CELPIP z kolei dzieli się na General, czyli ten potrzebny do emigracji czy studiów, oraz LS który właściwie jest tylko dla osób, które aplikują o obywatelstwo.

  • CELPIP jest trochę tańszy.

Ceny to kolejno:

CELPIP General – 280CAD plus tax.

CELPIP General LS – 195CAD plus tax.

IELTS ma taką samą cenę za obie wersje: General i Academic i koszt wynosi 309CAD w Ontario i Kitchener, a poza tymi lokalizacjami – 319CAD.

Struktura egzaminu.

CELPIP składa się z czterech części: słuchanie, czytanie, pisanie i mówienie. To tak trochę jak matura z języka obcego.

Na każdą z tych części mamy oczywiście wyznaczony limit czasowy. Poniżej krótko opiszę strukturę każdej części.

Na pierwszy ogień idzie słuchanie. Ta część zajmuje od 47 minut do 55 i składa się z 6 zadań. Każde z tych zadań to wysłuchanie, krótkiego nagrania i udzielenie odpowiedzi na pytania.

Wygląda to tak, że: najpierw odsłuchujecie nagranie, zaraz potem słyszycie pytanie i macie 30 sekund na wybranie odpowiedzi. Po 30 sekundach automatycznie zostaniecie przekierowani do następnego pytania lub nagrania, bez znaczenia czy zaznaczyliście odpowiedź czy nie. Dlatego tak bardzo ważne jest kontrolowanie czasu, szybkie podejmowanie decyzji, a przede wszystkim zaznaczenie odpowiedzi zanim system przekieruje nas dalej.

TIP! Jeśli nie znacie odpowiedzi na jakieś pytanie, zaznaczcie na chybił trafił lub zaznaczcie odpowiedź, która jest według Was najbardziej prawdopodobna. Za błędne odpowiedzi nie tracicie punktów!

Poniżej znajdziecie listę wszystkich sześciu zadań:

1. Listening to Problem Solving.

2. Listening to a Daily Life Conversation.

3. Listening for Information.

4. Listening to a News Item.

5. Listening to a Discussion.

6. Listening to Viewpoints.

Część druga egzaminu to czytanie. Na tą sekcję przeznaczone jest 55- 60 minut i składa się ona z czterech zadań:

1. Reading Correspondence.

2. Reading to Apply a Diagram.

3. Reading for Information.

4. Reading for Viewpoints.

TIP! Czas który dostaniecie na poszczególne zadanie w tej części egzaminu obejmuje czas na przeczytanie tekstu i wykonanie zadania. Dla przykładu: na pierwsze zadanie dostajecie 10 minut i w ciągu tych 10 minut musicie przeczytać tekst i odpowiedzieć na pytania. Dlatego bardzo ważne jest ćwiczenie szybkiego czytania zanim przystąpicie do egzaminu oraz wypracowanie umiejętności szukania potrzebnych informacji.

Trzecia część egzaminu CELPIP to pisanie. Ta część składa się z dwóch zadań. W pierwszym zadaniu macie do napisania e-mail, a w drugim odpowiadacie na ankietę. Oba zadania są dość proste i zawsze dotyczą tematów z życia codziennego. Na wykonanie obu zadań macie 53-60 minut.

I czwarta, ostatnia część egzaminu to mówienie. Składa się ona aż z ośmiu krótkich zadań i całość zajmuje od 15 do 20 minut. Dla mnie była to najbardziej stresująca część egzaminu, mimo że z językiem angielskim nie mam większych problemów. Dlaczego zatem była to najbardziej stresująca część? Otóż presja czasu i mówienie na narzucony temat przez 60 lub 90 sekund to jednak nie jest nic prostego. Jestem pewna, że nawet zdając coś takiego w języku polskim nie wypadłabym najlepiej.

Oto tematy zadań:

1. Giving advice.

2. Talking about a Personal Experience.

3. Describing a Scene.

4. Making Predictions.

5. Comparing and Persuading.

6. Dealing with a Difficult Situation.

7. Expressing Opinions.

8. Describing an Unusual Situation.

Dla jasności: na każde z zadań dostaniecie 30 sekund (lub w dwóch przypadkach 60) na przygotowanie, a następnie przez 60 sekund (lub 90) nagrywacie swoją wypowiedź. Kiedy czas upłynie, nagrywanie zostaje automatycznie przerwane. Dlatego bardzo ważne jest ćwiczenie wcześniej w domu i opanowanie limitów czasowych, zwłaszcza przy tej części testu. Osobiście dla mnie największym problemem było właśnie zmieszczenie się w czasie. Wbrew pozorom 60 sekund to bardzo mało czasu! W trakcie samego egzaminu, kiedy doszedł jeszcze stres, pamiętam, że nie zakończyłam żadnej ze swoich wypowiedzi tak jak powinnam i i były one ucięte w połowie zdania.

Jak się przygotować do egzaminu?

Po pierwsze zacznijcie od zaznajomienia się z jego strukturą. Możecie sobie zrobić darmowy test z oficjalnej strony CELPIP. Znajdziecie go tutaj.

Słuchanie.

Myślę, że do tej części możecie się przygotować np. poprzez słuchanie podcastów w języku angielskim. Możecie to robić w drodze do pracy/szkoły i z powrotem, sprzątając w domu, zmywając naczynia czy nawet na spacerze. Każde miejsce i pora jest dobra. A temat podcastów dowolny. Najważniejsze to obycie się z sytuacją gdy słuchamy jakiejś informacji, bez patrzenia na mówcę i zrozumienie jego przekazu oraz wyłapanie kluczowych informacji.

Pomoce naukowe:

Spotify: np. podcasty Ellen on the Go czy On Purpose with Jay Shetty. Tak naprawdę każdy podcast będzie dobry.

Czytanie.

Kolejna część egzaminu do której możecie się przygotowywać wszędzie i o każdej porze. Czytajcie książki w języku angielskim, gazety, newsy internetowe, ulotki i broszury! Nawet jeśli nigdy nie byliście fanami czytania. To naprawdę pomoże Wam poszerzyć słownictwo, a przede wszystkim zwiększyć tempo czytania.

Przydatne okazują się również aplikacje na telefon, dzięki którym każdego dnia uczycie się jakiegoś nowego słówka.

Jeśli szukacie znaczenia jakiegoś wyrazu w internecie, postarajcie się nie szukać zwyczajnie polskiego tłumaczenia. Spróbujcie za to, wyszukać jego znaczenie/opis w języku angielskim. Dzięki temu nie tylko ćwiczycie czytanie ze zrozumieniem, ale również wzbogacacie swoje słownictwo.

Pomoce naukowe:

Polecam czytanie witryny cbc.ca, czyli kanadyjskiego portalu informacyjnego. Dzięki temu nie tylko czytacie, ale również zaznajamiacie się ze środowiskiem kanadyjskim, jego polityką, społeczeństwem, gospodarką itd.

Aplikacje na telefon: World of the Day, Oxford Dictionary of English, Vocabulary Flashcards -IELTS, Vocabulary Builder by Magoosh.

Jak już wspomniałam wcześniej, koniecznie zróbcie sobie darmowy test na oficjalnej stronie CELPIP. Dzięki temu możecie zobaczyć jak wyglądają poszczególne części, jakie są pytania oraz wypracować swoją strategię – zwłaszcza dla czytania.

Możecie również wykupić dostęp do większej ilości testów oraz materiałów przygotowujących do egzaminu tutaj.

Pisanie.

Muszę szczerze przyznać, że miałam problem ze znalezieniem przykładów jak można się przygotować do części pisemnej. Sama nie musiałam się przygotowywać, ponieważ przez ostatni rok wykonywałam pracę, która polegała na wysyłaniu setek e-maili dziennie w języku angielskim. Praktyki więc nie potrzebowałam.

Z pewnością powinniście się zapoznać ze standardowymi zwrotami stosowanymi w e-mailach formalnych jak i nie formalnych. Jak napisać wstęp oraz zakończenie to bez wątpienia must have!

Czytanie książek, czy gazet w języku angielskim również pomoże Wam w tej części egzaminu. Czytając nie tylko przyswajacie nowe słownictwo, ale również utrwalacie reguły i „nie-reguły” gramatyki angielskiej.

Jeśli nie czujecie się mocni w pisaniu w języku angielskim, polecam zaopatrzyć się w dobrą książkę z gramatyką angielską lub poszukać materiałów dostępnych w internecie, których notabene jest od groma.

Jednak przede wszystkim pamiętajcie, że egzamin CELPIP opiera się na języku angielskim używanym w codziennych sytuacjach, więc żadne „fancy” słówka Wam nie będą tutaj potrzebne.

Mówienie.

Według mnie jedynym skutecznym sposobem do przygotowania się jest mówienie, mówienie, mówienie i jeszcze raz mówienie. Zakładam, że jeśli wybraliście CELPIP to już się znajdujecie w Kanadzie, dlatego wyjście do ludzi i rozmawianie z native speakerami jest najlepszym sposobem na naukę.

Oglądajcie filmy i seriale w języku angielskim. Z własnego doświadczenia wiem, że ta forma nauki jest jedną z najlepszych.

W internecie niestety nie ma wielu dostępnych materiałów, czy książek przygotowujących do CELPIP, ale możecie improwizować. Poproście znajomego, czy kogoś z rodziny o wymyślenie dla Was tematu np. do pierwszego zadania: Giving Advise, a następnie wysłuchanie Waszej wypowiedzi. Bardzo ważne jest żebyście nie bali się mówić głośno. Nawet nagrywanie siebie jest dobrym sposobem na oswojenie się z tą formą egzaminu. Poza tym pamiętajcie, że po raz kolejny niezwykle ważny jest czas! Mierzcie czas przygotowania i czas mówienia za każdym razem gdy tylko ćwiczycie.

Równie dobrze możecie improwizować z zadaniem numer trzy i cztery. Kiedy przeglądacie Instagram, zatrzymajcie się na obrazku, który przedstawia jakąś scenkę i postarajcie się ją opisać, a następnie przewidzieć co może się następnie stać (zadanie numer cztery).

Inne przydatne pomoce naukowe:

  • Kanał Mad English TV na Youtube – niesamowicie użyteczne filmiki przygotowujące do egzaminu. Właściciel kanału dokładnie opisuje każde zadanie, wyjaśnia jak odpowiadać na pytania i daje bardzo fajne wskazówki. Polecam gorąco.
  • Kanał CELPIP Test na Youtube.
  • Książki do IELTS i TOEFL – wiem, że forma egzaminu jest całkiem inna, ale ja wychodzę z założenia, że każda forma ćwiczenia jest dobra.
  • Netflix.

Jak egzamin wygląda w praktyce?

Ja termin swojego egzaminu ustaliłam dwa tygodnie wcześniej. Wszystko załatwiłam przez stronę celpip.ca dość szybko i sprawnie. Przyznam się, że miałam momenty, w których chciałam przełożyć datę egzaminu na późniejszy termin, ale dobrze, że tego nie zrobiłam. Mój egzamin pisałam w piątek 13 marca, a już w środę 18 marca z powodu COVID-19 wszystkie egzaminy zostały odwołane, a centra egzaminacyjne zamknięte. Na chwilę obecną z tego co się orientuję większość z nich nadal pozostaje zamkniętych, także miałam szczęście.

W dzień egzaminu stawiłam się na miejscu pół godziny wcześniej, bo taki jest wymóg. Zresztą znając moją punktualność nawet bez tego wymogu byłabym na miejscu dużo wcześniej. Na około 20 minut przed rozpoczęciem testu, jeszcze w poczekalni pracownik instytutu odczytał nam reguły egzaminu. Następnie rozpoczęło się check-in, czyli sprawdzono dowody tożsamości i każdemu przydzielono szafkę. Musiałam zostawić wszystkie rzeczy osobiste, na salę nie możemy wnieść nic. Butelki z napojami, chusteczki higieniczne są zakazane. Co więcej! Ja nawet zostałam poinformowana, że w trakcie trwania egzaminu nie mogę ściągnąć swetra, który miałam na sobie. Przed wejściem na salę musiałam podjąć decyzję czy wchodzę w podkoszulku czy w swetrze. Osobiście uważam to za głupią zasadę, ale cóż poradzić. Po zostawieniu wszystkiego w szafce zostałam eskortowana do sali egzaminacyjnej, zostało mi zrobione zdjęcie, dostałam czystą kartkę papieru na notatki i wskazano mi mój komputer.

Warto pamiętać, żeby skorzystać z toalety jeszcze przed check-in. Później, każde wyjście do toalety odbywa się w eskorcie pracownika instytutu i uwaga (!) zegar egzaminu się nie zatrzymuje. Nigdy. Więc taka wycieczką do toalety tracicie cenne minuty.

O godzinie zero wszyscy równo zaczęli egzamin. Pierwsze dwie części: słuchanie i czytanie odbyły się w zupełnej ciszy i było bardzo łatwo się skupić. Niestety, schody zaczynają się przy części pisemnej. Każdy z nas pracuje w innym tempie. Jedni są wolniejsi, inni z kolei idą jak burza. Kiedy ja zaczynałam pisać odpowiedź na ankietę (czyli zadanie drugie części pisemnej), niektórzy na sali zaczynali już część mówioną, więc było słuchać pojedyncze głosy. Mnie osobiście było bardzo ciężko się skupić. Sytuacja zrobiła się jeszcze gorsza gdy sama przeszłam do części mówionej egzaminu. Na przykład, kiedy ja miałam swoje 30 sekund na przygotowanie wypowiedzi, mój sąsiad i kilku innych w tym samym czasie miało akurat swoje 60 sekund nagrywania. Zrobił się spory chaos na sali i zebranie myśli było bardzo trudne.

Kiedy skończyłam nagrywać odpowiedź na ostatnie – ósme zadanie części mówionej, podniosłam rękę na znak, że skończyłam i zostałam eskortowana do recepcji. Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do domu płakać w poduszkę, bo byłam święcie przekonana, że wyniki będą fatalne, a ja naprawdę potrzebowałam dobrych wyników do podniesienia moich punktów CRS w rankingu do Express Entry.

Już we wtorek, 17 marca e-mailowo otrzymałam wyniki. Było lepiej niż myślałam, także nie żałuje, że zdecydowałam się zdawać CELPIP zamiast IELTS. Około tydzień później pocztą dostałam oficjalny certyfikat.

Podsumowując:

  • Nie ma konkretnej odpowiedzi na pytanie, na ile wcześniej powinniście się zacząć przygotowywać do egzaminu. Wszystko to zależy od tego jaki jest Wasz poziom znajomości języka i jak szybko przyswajacie wiedzę.
  • Przygotowywać możecie się zawsze i wszędzie, jeśli tylko chcecie.
  • CZAS jest tutaj kluczowy w każdej części egzaminu, dlatego musicie naprawdę go opanować jeśli chcecie wypaść dobrze.
  • Możecie iść na kurs, zapłacić za materiały online, kupić książki. Ale, jeśli nie chcecie wydawać pieniędzy, możecie się śmiało również przygotować i zdać CELPIP przyzwoicie bez wydawania dodatkowych dolarów.

Top 10 turystycznych miejsc w Toronto.

Kolejny post miał być o przygotowaniach do testu CELPIP, czyli testu z języka angielskiego. Jednak w obliczu tego co się teraz dzieje na świecie pomyślałam, że bardziej przyjemnym tematem będzie Toronto i jego turystyczne atrakcje. A konkretniej – dziesięć moich ulubionych atrakcji turystycznych. Bez znaczenia czy wybieracie się do Toronto turystycznie czy imigracyjnie, a może nie wybieracie się w ogóle – chciałam Wam po prostu pokazać moje miasto.

1. CN Tower

Nowy Jork ma Empire State Building, Chicago ma Willis Tower, a my mamy CN Tower. Wysoka na ponad 550 metrów wieża widnieje na większości pocztówek i przyciąga turystów jak magnes. Chyba nie ma popularniejszej atrakcji turystycznej w mieście niż ta.

Za $39 możecie wjechać na wysokość 112 i 113 piętra, a dopłacając $15 możecie wjechać na 147 piętro, czyli tzw. SkyPod.

CN Tower ma w swojej ofercie również coś dla śmiałków. Za nieco ponad $200 możecie spróbować Edge Walk, czyli spaceru po krawędzi wieży na wysokości 116 piętra.

A jeśli szukacie atrakcji dla podniebienia to warto zjeść w 360 The Restaurant, czyli restauracji znajdującej się na 115 piętrze. Z restauracji rozpościera się niesamowity widok na miasto.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

2. Toronto Island

To zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w Toronto. Pozwala na oderwanie się na chwilkę od zgiełku wielkiego miasta.

Toronto Islands to kilka małych wysepek na Jeziorze Ontario. Dotrzeć tam można w zaledwie 10 minut promem z centrum miasta. Z Central Island rozciąga się imponujący widok na panoramę Toronto. Możecie wypożyczyć rowery i przemierzyć wyspę pedałując. Jeśli zabierzecie ze sobą koc i coś pysznego do jedzenia, macie idealne warunki do pikniku. A jeśli szukacie rozrywki, to Centreville jest świetnym miejscem na spędzenie wolnego popołudnia.

Prom odpływa z Jack Layton Ferry Terminal (nieopodal krzyżowania Yonge Street i Queens Quay). Koszt biletu to około 8CAD.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

3. Gooderham Building

Gooderham Building to zdecydowanie mój numer jeden wśród budynków do fotografowania w Toronto. Uwielbiam jego strukturę, jego schody przeciwpożarowe i kolor, ale przede wszystkim uwielbiam go chyba za to, że tak bardzo przypomina mi nowojorski Flat Iron!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

4. Berczy Park

Malutki placyk, znajdujący się tuż obok Gooderham Bulding przyciąga turystów i miejscowych. A co jest takiego specjalnego i wyjątkowego w tym parku? Bardzo oryginalna fontanna! Zobaczcie sami poniżej.

W trakcie mojego pierwszego roku na IEC W&H uwielbiałam spędzać popołudnia siedząc na jednej z ławeczek, popijając kawę i obserwując ludzi.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

5. Distillery District

A skoro nadal pozostajemy w okolicy dzielnicy finansowej to Distillery District jest niepodważalnym must to see będąc w Toronto.

Kompleks restauracji, sklepów i galerii sztuki przerobiony ze starej destylarnii Gooderham and Worts to taki Brooklyn Nowego Jorku. Miejsce hipsterskie i zwykle oblegane siedem dni w tygodniu. Przez cały rok organizowane są tam ciekawe wydarzenia kulturalne, a w zimie największy i najbardziej popularny Jarmark Świąteczny.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

6. Kensington Market

Kolejne hipsterskie miejsce na mapie Toronto. Kensignton Market albo się kocha, albo nienawidzi. Jedno jest jednak pewne – znajdziecie tam pyszne jedzenie! Od popularnej Wanda’s Pie in the Sky gdzie rozpłyniecie się nad ciastami i tortami, których nie powstydziłyby się Wasze mamy i babcie. Poprzez pyszne chilijskie empanadas w Jumbo Empanadas – uwaga (!) zaakceptowane i polecone przez rodzimych mieszkańców Chile. Aż po nieziemsko meksykańskie tacos w Seven Lives.

Zdjęć niestety brak , bo jakoś tak nigdy nie było okazji do fotografowania. Wstyd się przyznać, ale jedzenie zawsze dominowało moje wizyty w Kensington Market.

7. Allan Gardens.

To miejsce jest warte odwiedzenia o każdej porze roku, ale szczególnie polecane jest jesienią i zimą, kiedy za oknem deszcz, plucha i zawierucha. Ta szklarnia po brzegi wypełniona egzotycznymi (i nie tylko) roślinami przeniesie Was w zupełnie inne miejsce.

Allan Gardens jest otwarte przez 365 dni w roku, a wstęp jest zupełnie darmowy.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

8. Queen Street

A teraz czas i na nią – moją ulubioną ulicę w Toronto. Queen Street ciągnie się przez 14 kilometrów łącząc wschodnią część Toronto z zachodnią. Od dzielnicy Roncesvalles, która tak na marginesie jest kojarzona jako polska dzielnica, poprzez samo centrum, aż po okolicę The Beaches. Lubię tą ulicę przez całe 14 kilometrów. Niektóre odcinki są ładniejsze, niektóre brzydsze, ale wszystkie są bardzo ciekawe!

Niestety na chwilę obecną nie mam wielu zdjęć Queen Street i z wiadomych powodów nie mogę tak po prostu ruszyć w miasto i nadrobić tą zaległość. Obiecuję jednak, że jak tylko całe to szaleństwo związane z Koronawirusem się skończy, wybiorę się na wycieczkę z aparatem od wschodu po zachód Queen Street, a relację zamieszczę na Instagramie.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

9. Riverdale Park East.

Ten park po wschodniej części miasta znany jest przede wszystkim z całkiem niezłego widoku na panoramę Toronto. Jeśli obserwujecie mnie na Instagramie, ten widok z pewnością jest Wam dobrze znany.

Świetne miejsce na pierwszą randkę, piknik, zabawy z psem czy rundkę gry w Frisbee. Możecie również skorzystać z basenu, boiska do baseballu czy kortu tenisowego.

W zachodniej części parku znajduje się Riverdale Farm, czyli takie mini zoo ze zwierzętami typowymi dla gospodarstwa domowego m.in. kury, świnie i konie.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

10. Black Creek Pioneer Village.

Niby ostatni na liście, ale wcale nie taki ostatni pod względem mojej sympatii jest Black Creek Pioneer Village. Ja po prostu uwielbiam odwiedzać miejsca, które przenoszą nas w czasie, a ta wioska na północy Toronto spełnia tą funkcję wzorowo.

Wiosną i jesienią to popularne miejsce do organizowania wycieczek szkolnych, a latem to świetne miejsce dla rodzin z dziećmi na jednodniową wycieczkę edukacyjną. W okresie Halloween w ciągu dnia organizowane są trick or treat dla dzieci, a nocą mrożące krew w żyłach atrakcje dla dorosłych – m.in. Haunted Walks czy Escape Rooms.

O! Nie zapominajmy o Bożym Narodzeniu! W wiosce możecie spędzić okres świąteczny w magicznej atmosferze!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

I to by było moje top 10 miejsc w Toronto, które warto zobaczyć. Kiedyś przyjdzie czas na top 10 niezbyt popularnych wśród turystów, a z pewnością wartych odwiedzenia miejsc w Toronto.

Następnym razem opowiem o przygotowaniach do CELPIP i o tym jak ten egzamin dokładnie wygląda. Jeśli macie jakieś konkretne pytania dotyczące tego egzaminu możecie je zadawać w pytaniach pod tym wpisem lub na Instagramie @florentynavsworld.

Pierwsze kroki w Kanadzie. Poradnik.

Przylecieliście do Kraju Klonowego Liścia, aktywowaliście swój work permit, dotarliście do miejsca swojego (prawdopodobnie) tymczasowego zakwaterowania i co dalej? Pierwsze dni, a nawet tygodnie to przede wszystkim czas na zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu. Dla 90% z Was będzie to bardzo stresujący czas, pełen mieszanych emocji. Z jednej strony będziecie czuć ekscytację z powodu ogromnej zmiany. Z kolei z drugiej strony musicie zmierzyć się ze znalezieniem mieszkania i pracy. Sama przez to przechodziłam, dlatego stworzyłam listę najważniejszych rzeczy, które musicie zrobić zaraz po przylocie do Kanady.

1. Zakwaterowanie.

Jeśli nie macie w Kanadzie rodziny, czy znajomych u których moglibyście się zatrzymać na początku swojej przygody, będziecie musieli wynająć coś tymczasowego. Najlepszym rozwiązaniem jest Airbnb, ale możecie również skorzystać z grup na Facebooku, gdzie znajdziecie oferty wynajem pokoju na krótszy okres. Bardzo często zdarza się, że ktoś z różnych powodów musi wyjechać na kilka dni lub tygodni i decyduje się wynająć swoje mieszkanie/pokój na czas swojej nieobecności. Według mnie takim bezpiecznym marginesem czasu, na który powinniście zapewnić sobie tymczasowe lokum to coś pomiędzy dwoma tygodniami, a jednym miesiącem.

Poniżej znajdziecie kilka grup na Facebooku, na których możecie spróbować znaleźć tymczasowe lokum w Toronto.

Według mnie po przylocie powinniście jak najszybciej zacząć szukać stałego zakwaterowania. Na początku czas będzie uciekał Wam bardzo szybko, a znalezienie lokum niestety jest bardzo wymagające i czasochłonne. Pokrótce opiszę jak to wygląda w Toronto.

Ceny mieszkań w Toronto są bardzo wysokie. Wynajem pokoju, czy całego mieszkania to chyba największy wydatek z jakim będziecie musieli się liczyć na samym początku. Pokój w dzielonym mieszkaniu/domu to koszt rzędu $700- $1400, natomiast kawalerki: $1200 – $1800. Oczywiście, wszystko zależy od lokalizacji i standardu, ale wszystko poniżej tego przedziału cenowego jest albo niesamowitą okazją albo zwyczajnym skamem.

Z ratunkiem mogą przyjść tzw. basement apartments. Niestety, wynajmując pokój czy nawet całe mieszkanie w „piwnicy” musicie się liczyć z ograniczonym dostępem do światła, a także bardzo często z wilgocią w lecie, czy dość niskimi temperaturami w zimie. Nie zrozumcie mnie źle, basement apartments mogą być bardzo przytulne i są dobrą opcją by trochę zaoszczędzić, ale nie są dla każdego. Obecnie sama mieszkam w takim mieszkaniu i chociaż jest świeżo wyremontwane, przytulne i ciepłe to brak dostępu do światła bardzo mi przeszkadza.

Gdzie szukać mieszkania? Możecie szukać na bardzo popularnych Kijiji czy Craiglist. Pamiętajcie jednak, że musicie być na prawdę ostrożni. Te strony są pełne dobrych okazji, ale również skamu. Jeśli oferta wydaje się zbyt atrakcyjna, nie ma opublikowanych zdjęć, a właściciel w mailu zwrotnym zacznie od tego, że aktualnie przebywa za granicą, nie marnujcie swojego czasu. Przejdźcie do kolejnego ogłoszenia.

Inną opcją są grupy na Facebooku, które wymieniłam Wam powyżej.

Jeśli Was na to stać i szukacie mieszkania tylko dla Was, nie chcecie mieć współlokatorów, to wtedy najlepszą opcją będą strony viewit oraz realtor. Możecie również skorzystać z usług agenta nieruchomości. W przeciwieństwie do tego jak to wygląda w Polsce, w Kanadzie za usługi agenta nieruchomości płaci właściciel mieszkania, a nie osoba poszukująca mieszkania. Jedynym „haczykiem” jest to, że musicie podpisać umowę zgodnie, z którą porzucacie poszukiwania na własną rękę i będziecie tylko korzystać z usług tego agenta/agencji.

2. SIN, czyli tak zwany Social Insurance Number.

Wyrobienie SIN to bardzo prosta czynność, którą powinniście zrobić natychmiast po przylocie. Bez niego nie będziecie mogli podjąć legalnej pracy. Listę z lokalizacjami Service Canada, w których możecie wyrobić swój SIN możecie znaleźć tutaj. Ponadto istnieje możliwość zrobienia tego nawet na niektórych lotniskach np. w Toronto.

Co będziecie potrzebować? Paszport oraz ważny work permit. Samo wyrobienie SIN nie trwa długo, natomiast kolejki, które zastaniecie w SC mogą przypominać te z PRLu.

3. Bank.

Kolejnym krokiem jest założenie konta w banku. W większości instytucji będziecie potrzebować do tego jedynie ważnego paszportu, a czasami również SIN. Zanim wybierzecie w jakim banku założycie konto musicie oczywiście poszukać, który spełnia Wasze wymagania. Niektórzy (tak jak ja) kierują się jedynie kosztami ponoszonymi za prowadzenie konta. Inni mają większe wymagania – szukają banku z najbardziej korzystnym przewalutowaniem czy banku, który ma najlepszą ofertę mobilnej bankowości. Poniżej znajdziecie listę największych banków w Kanadzie.

CIBC – to bank z którego korzystam od samego początku. W swojej ofercie mają konto dla tzw. Newcomers, czyli osób, które przeprowadziły się do Kanady w ciągu ostatnich pięciu lat. Pierwszy rok prowadzenia konta jest za darmo. Po pierwszym roku jeśli utrzymacie minimalny balans $3000 na koncie, również nie ponosicie żadnych opłat. Moim zdaniem bardzo korzystnie. Więcej o ofercie tego banku znajdziecie tutaj.

BMO – również oferuje pierwszy rok za darmo dla newcomers. Ponadto mają korzystną ofertę Worldwide Money Transfer przez Western Union. Więcej znajdziecie tutaj.

RBC – pierwszy rok za darmo, po pierwszym roku płacicie $10.95 miesięcznie. Więcej tutaj.

4. Telefon.

Kolejną rzeczą, która powinna się znaleźć na Waszej liście „to do” zaraz po przylocie jest wybór operatora telefonii komórkowej. Niestety, posiadanie telefonu w Kanadzie jest dość kosztowne w porównaniu z cenami w Polsce. Przyjeżdżając warto jest zatem mieć swój aparat, oczywiście odblokowany i podpisać umowę z jednym z operatorów. Miesięczne ceny za abonament aktualnie wahają się pomiędzy podstawowym planem za $35 w Chatr, a nielimitowanym za $125 w Rogers.

Ja po przylocie do Kanady za swojego operatora wybrałam Chatr. Kartę SIM kupiłam w Walmarcie i nie miałam większych problemów z tą siecią. Jednak pod koniec pierwszego roku, kiedy wybierałam się w moją podróż po Kanadzie musiałam zmienić operatora. Chatr poza Toronto i kilkoma innymi większymi miastami ma bardzo słaby zasięg. Zdecydowałam się wtedy na Fido i nie żałuję. Korzystam z ich usług do dziś. W trakcie całej podróży zasięg był przyzwoity, ilość GB i cena były zadowalające, ale przede wszystkim: nie ponosiłam żadnych dodatkowych opłat pomiędzy prowincjami! Musicie wiedzieć, że ze względu na to, że Kanada jest ogromnym krajem, koszty połączeń pomiędzy prowincjami są traktowane jak te międzynarodowe w Europie. Jeśli wysyłacie smsy, czy dzwonicie do innej prowincji często płacicie dodatkowo, chyba że Wasz plan obejmuje nielimitowane rozmowy krajowe.

Warto wiedzieć też, że wybierając najtańszy plan często może być również pobierana opłata za odbieranie połączeń. Tak, dobrze czytacie. W Kanadzie za rozmowę płaci nie tylko dzwoniący, ale również osoba do której dzwonimy. Dlatego pamiętajcie, że wybierając najtańszy abonament musicie się liczyć z ograniczeniami i często dodatkowymi kosztami. Dobrze przeanalizujcie dostępne opcje na rynku zanim podejmiecie decyzję i podpiszecie umowę z operatorem.

Powyższe punkty to według mnie najważniejsze sprawy, które powinniście załatwić zaraz po przylocie. Oczywiście nie jest to lista zamknięta i jeśli macie jakieś pytania, chcielibyście żeby jakiś temat został poruszony dajcie znać w komentarzu lub na Instagramie @florentynavsworld.

W kolejce są posty o Ontario Health Incurance Program (OHIP), czyli opiece zdrowotnej w Ontario oraz CELPIP (Canadian English Language Proficiency Index Program), czyli teście z języka angielskiego, który warto zdać jeśli myślicie o pobycie stałym w Kanadzie.

International Experience Canada

W poprzednim wpisie opisałam jak skorzystałam z programu Au Pair i przez rok mieszkałam w Stanach Zjednoczonych. Tym razem postaram się opowiedzieć o tym jak znalazłam się w Kraju Klonowego Liścia.

Otóż po powrocie z USA bardzo długo nie mogłam się przyzwyczaić do polskiej rzeczywistości. Czułam się nieszczęśliwa. W trakcie mojego pobytu w Stanach zmieniłam się ja, zmieniły się moje potrzeby, ale przede wszystkim zmieniło się moje postrzeganie otoczenia, w który żyłam przez 23 lata. Szybko zrozumiałam, że muszę ponownie gdzieś wyjechać. Nie pamiętam jak i gdzie, ale znalazłam informację o możliwości wyjazdu do Kanady dzięki programowi IEC ( International Experience Canada). Postanowiłam spróbować szczęścia, wypełniłam aplikację i znalazłam się w puli osób oczekujących na zaproszenie do aplikowania o Working Holiday.

Zostałam wylosowana bardzo szybko. Szybciej niż się tego spodziewałam. Nie byłam gotowa, nie miałam odłożonych funduszy i po części chyba też zwątpiłam, że jestem w stanie ponownie wszystko porzucić i wyjechać do całkiem mi nowego miejsca, nie znając kompletnie nikogo, nie mając zagwarantowanego mieszkania i pracy. Dlatego też odrzuciłam wtedy moje zaproszenie. Nie porzuciłam jednak całkowicie myśli o wyjeździe. To było latem 2016 roku. Jesienią wyjechałam do pracy do Holandii i zaczęłam namawiać przyjaciółkę na wyjazd razem ze mną do Kanady. W listopadzie jak tylko nowa pula na rok 2017 została otwarta obie wysłałyśmy swoje aplikacje. W marcu 2017 roku, po złożeniu wszystkich niezbędnych dokumentów dostałyśmy tzw. letters of acceptance. Wszystko potoczyło się dość szybko.

A teraz ważna informacja: bardzo często spotykam się z pytaniem, czy jeśli odrzucicie/ nie wypełnicie na czas zaproszenia to czy to automatycznie skreśla Wasze szanse w losowaniu na kolejny rok. Otóż nie, to nie skreśla Waszych szans i ja jestem tego przykładem. Odrzuciłam zaproszenie w 2016 roku i zaraz na początku 2017 roku zostałam ponownie wylosowana.

Czym właściwie jest IEC?

International Experience Canada to program dzięki, któremu młodzi ludzie ( do 35 roku życia) mogą wyjechać do Kanady i podjąć tam pracę na okres jednego roku. IEC jest podzielone na trzy kategorie: Working Holiday, Young Professional oraz International Co-Op. Pozwolenie na pracę, które otrzymacie w ramach Working Holiday jest otwarte, co oznacza tyle, że możecie pracować gdziekolwiek chcecie i możecie zmieniać pracodawcę tak często jak tylko chcecie. Inaczej to wygląda jeśli otrzymacie pozwolenie na pracę w ramach YP lub Co-op, które jest ograniczone. Przy aplikowaniu na te dwie kategorie, będzie musieli mieć już ofertę pracy (lub intership) i przez cały okres trwania programu możecie pracować tylko i wyłącznie dla jednego pracodawcy.

Jak to wszystko wygląda od strony formalnej?

Najpierw wypełniacie krótką ankietę (tutaj) na stronie Immigration, która ma za zadanie pokrótce zweryfikować, czy kwalifikujecie się na IEC: Working Holiday, Young Professional lub Co-op. Po jej wypełnieniu otrzymacie kod referencyjny, który musicie zachować, a następnie podać podczas zakładania konta IRCC (tutaj). Przy zakładaniu konta podajecie swoje podstawowe dane. Zajmuje to zaledwie kilka do kilkunastu minut i nie jest niczym skomplikowanym. Po założeniu konta zostajecie dodani do puli osób, które wezmą udział w losowaniu zaproszeń. Po tym kroku nie pozostaje Wam nic innego jak jedynie czekać na list z IRRC, że zostaliście wylosowani.

Strona IRCC otwiera rejestrację zazwyczaj w listopadzie/grudniu (np. rejestracja na rok 2020 została otwarta w grudniu 2019) a pierwsze losowanie odbywa się w styczniu/lutym. Każdy rok różni się trochę od poprzedniego pod względem dat, więc to musicie sobie śledzić na bieżąco na stronie IRCC. Jeśli chodzi o IEC do Kanady to w przeciwieństwie do Australii czy Nowej Zelandii kolejność zgłoszeń nie ma większego znaczenia. Kto dostanie zaproszenie zależy tylko i wyłącznie od Waszego szczęścia i maszyny losującej. Oczywiście zwiększacie swoje szanse na otrzymanie zaproszenia jeśli dołączycie do puli jak najwcześniej (bierzecie udział w większej liczbie losowań co automatycznie zwiększa Wasze szanse). Ale, nie jest to reguła. Moja koleżanka dołączyła do puli tuż przed ostatnim losowaniem w 2018 roku, gdzie było zaledwie kilka zaproszeń do rozdania, a i tak je otrzymała.

Dostaliście szczęśliwy list od IRCC informujący Was, że zostaliście zaproszeni do aplikowania o IEC i co dalej?

Macie 10 dni żeby to zaproszenie przyjąć, lub odrzucić. Następnie macie 20 dni na wypełnienie aplikacji i dostarczenie wszystkich wymaganych dokumentów.

Poniżej znajdziecie listę dokumentów, o które zostaniecie poproszeni.

  • Skan paszportu – strona ze zdjęciem i Waszymi danymi oraz strony na których znajdują się pieczątki z Waszych poprzednich podróży zagranicznych, a także wizy, jeśli je macie.
  • CV w języku angielskim (bądź francuskim).
  • Zaświadczenie o niekaralności – oczywiście w języku angielskim (bądź francuskim). Powinniście załączyć zaświadczenia o niekaralności ze wszystkich krajów, w których przebywaliście ponad 6 miesięcy, po ukończeniu 18 lat. Ja załączałam do mojej aplikacji aż trzy zaświadczenia o niekaralności: polskie, amerykańskie oraz belgijskie.

Zaświadczenie z Polski możecie zdobyć w Sądach Rejonowych. Pamiętajcie, że IRCC nie akceptuje elektronicznych wersji, tylko tradycyjne „papierowe”. Jeśli zdobędziecie takie zaświadczenie w języku polskim musicie je przetłumaczyć u tłumacza przysięgłego. Koniecznie dołączcie do aplikacji skan wersji polskiej oraz angielskiej.

Uwaga! Od niedawna Sądy w Polsce wydają również zaświadczenia o niekaralności w języku angielskim. Jest wyraźnie zaznaczone, że jest to wyłącznie na potrzeby Unii Europejskiej i jest tylko akceptowane w jej granicach. Jednakże, ja załączyłam takie zaświadczenie do mojej drugiej IEC wizy (YP w 2019 roku) i zostało zaakceptowane! Także warto spróbować.

Z kolei zaświadczenie o niekaralności z USA wymaga trochę więcej zaangażowania. Musicie wypełnić wydrukowany formularz, zrobić odciski palców (ja ubłagałam Panów policjantów na komisariacie o pomoc, ale wierzcie mi nie jest to łatwe!), uiścić opłatę (będzie potrzebny dowód wpłaty!) i następnie wysłać to na podany tutaj adres. Zaświadczenie dostaniecie pocztą. Trwa to zazwyczaj około dwóch do trzech miesięcy. Dlatego jeśli myślicie o wyjeździe postarajcie się otrzymać takie zaświadczenie wcześniej, nawet zanim dostaniecie zaproszenie do aplikowania.

Dla tych, którzy potrzebują zaświadczenia o niekaralności z Belgii – nie ma nic prostszego. Musicie jedynie napisać e-mail z prośbą o wydanie takiego zaświadczenia. Będziecie musieli do niego załączyć skan dowodu tożsamości. Zaświadczenie, które jest darmowe powinniście dostać pocztą w ciągu trzech – czterech tygodni. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

  • Zdjęcie.
  • Family information – jest to formularz zawierający informacje dotyczące Waszej najbliższej rodziny.
  • Biometrics – odciski palców, które będziecie musieli wykonać po uiszczeniu opłaty. Jest to wymóg nowy. Tutaj nie będę zbyt pomocna jeśli aplikujecie z Polski. Ja swoje biometrics musiałam załączyć dopiero aplikując o moje drugie IEC, a aplikowałam z Kanady, więc wyglądało to trochę inaczej. Na chwilę obecną aplikujący o IEC znajdujący się na terenie Kanady niestety nie mogą zrobić biometrics w Kanadzie, trzeba opuścić kraj. Ja udałam się do Buffalo w USA , które jest najbliżej Toronto.

Jeśli aplikujecie o YP lub Co-op będziecie musieli dodatkowo załączyć list z ofertą pracy wystawiony przez Waszego przyszłego pracodawcę. Pracodawca musi założyć konto (Employer Portal) oraz zapłacić $230 Employer Compliance Fee. Po uiszczeniu tej opłaty, Wasz pracodawca otrzyma numer referencyjny, który będziecie musieli podać w trakcie wypełniania Waszej aplikacji.

Ile kosztuje aplikacja?

Po wypełnieniu aplikacji i załączeniu wszystkich wymaganych dokumentów będziecie musieli uiścić opłatę:

Working Holiday – $253 (wiza oraz work pemit). Dodatkowo musicie zapłacić $85 za biometrics. Następnie czekacie na list z IRCC z którym będziecie musieli się udać po biometrics. Niestety nie można zrobić biometrics wcześniej, trzeba czekać na list.

Young Professionals i Co-op – $153 plus $85 biometrics.

Po wykonaniu biometrics nie pozostaje nic innego jak czekać na Letter of acceptance. IRCC ma 8 tygodni na rozpatrzenie aplikacji. Czasami trwa to krócej, czasami troszkę dłużej. Jeśli otrzymacie Letter of acceptance macie aż rok na wjazd do Kanady.

Wjazd do Kanady i aktywacja work permit.

Poniżej znajdziecie listę dokumentów, które powinniście mieć przy sobie, po przylocie do Kanady, by przedłożyć je celnikowi:

  • Letter of acceptance – najważniejszy dokument zaraz po paszporcie!
  • Ubezpieczenie na cały pobyt. Opcji ubezpieczenia jest wiele. Jeśli szukacie najtańszych opcji, sprawdźcie Planetę Młodych lub ISIC. Do mojej pierwszej wizy Working Holiday wykupiłam Planetę Młodych, a do mojej drugiej wizy ISIC. Obie opcje są bardzo tanie i niestety prawdopodobnie niezbyt użyteczne w sytuacjach krytycznych. Ja na szczęście nigdy nie musiałam skorzystać z ubezpieczenia.

Uwaga! Planeta Młodych zmieniła swoją politykę i od niedawna, nawet jeśli opłacicie ubezpieczenie na cały rok to będzie ono ważne tylko przez 6 miesięcy. Jeśli jednak wrócicie do Polski i wyjedziecie ponownie, wtedy ubezpieczenie obowiązuje od nowa.

Na temat ubezpieczenia planuję osobny wpis, również dotyczący OHIP (Ontario Health Insurance Plan), który może być przydatny dla tych, którzy zamierzają spędzić IEC w Ontario.

  • Poświadczenie z banku – musicie mieć na koncie równowartość $2500.
  • Bilet powrotny lub środki pieniężne na jego zakup. Ja nigdy nie zostałam zapytana o mój bilet powrotny.
  • Kopie wszystkich dokumentów, które załączyliście na aplikacji.

Gdy aktywowałam swoje Working Holiday, a później również YP, zostałam poproszona jedynie o Letter of acceptance, paszport, wyciąg z konta w banku oraz ubezpieczenie. Swoje working holiday aktywowałam na lotnisku w Toronto, z kolei YP na granicy w Niagara Falls. W tym drugim przypadku robiłam tak zwane flagpole, które pozwala na aktywację IEC w wypadku, gdy aplikujecie z Kanady i nie chcecie opuszczać kraju. Jeśli ktoś z Was będzie korzystał z tej opcji możecie śmiało zadawać pytania, postaram się odpowiedzieć jak najlepiej potrafię!

W kolejnym poście postaram się opisać, co powinniście zrobić po przylocie, gdzie udać swoje pierwsze kroki i jak nie dać się zwariować w tym całkiem innym świecie.